24 marca

Epidemia samobójstw


Na pewno część z Was czytała książkę pt. „Cierpienia młodego Wertera”, opowiadającą o historii nieszczęśliwie zakochanego mężczyzny, który nie potrafiąc poradzić sobie ze swoją niespełnioną miłością popełnia samobójstwo. Jest to jedna z podstawowych lektur szkolnych, jednak rzadko mówi się o tym, że po wydaniu tej książki zanotowano falę samobójstw wśród młodych mężczyzn. Pytanie brzmi: jak to możliwe, że zwykła powieść potrafiła do tego doprowadzić?

W dzisiejszym świecie ciągle słyszymy o zakażeniach koronawirusem, a co gdybyśmy dowiedzieli się, że samobójstwo w pewnym stopniu może być zaraźliwe? Brzmi dość nietypowo, jednak w psychologii taką sytuację nazywamy efektem Wertera. Nazwa tego zjawiska wywodzi się od wyżej opisanej historii – po ukazaniu się powieści Goethego, w której główny bohater z powodu nieszczęśliwej miłości odbiera sobie życie poprzez strzał w głowę, pojawiło się bardzo dużo samobójstw wśród mężczyzn, którzy popełniali je w ten sam sposób. Co ciekawe, w niektórych miastach sprzedaż książki została wstrzymana z uwagi na swój negatywny wpływ. Inną książką, która również wywołała falę samobójstw była powieść „Wyjście ostateczne” autorstwa Dereka Humphrey’a. Po jej publikacji gwałtownie wzrosła liczba samobójstw mieszkańców Nowego Yorku, którzy odbierali sobie życie wybierając metody opisane właśnie w tej książce. Efekt Wertera jest inaczej nazywany samobójstwem naśladowczym. Ludzie często identyfikują się z bohaterami książek, jest to w dużej mierze ułatwione, jeśli bohater zmaga się z tym samym problemem, odczuwa podobne emocje. Jeżeli osoba, która cierpi psychicznie przeczyta, że bohater z którym się utożsamia popełnił samobójstwo nabiera pewności, że może rozwiązać daną sytuację w ten sam sposób.

Efekt Wertera często możemy także zaobserwować w mediach. Może na co dzień nie zwracamy na to aż tak dużej uwagi, jednak to, w jaki sposób media przekazują informację o samobójstwach odgrywa ogromną rolę. Zauważcie, że np. w telewizji publikuje się zazwyczaj wzmianki o samobójstwach, kiedy dotyczą one znanych osób lub gdy samobójcy używają jakichś nietypowych metod. Jest to przykry zabieg marketingowy, który ma na celu zachęcenie jak największej liczby osób do obejrzenia wiadomości (im coś jest bardziej zaskakujące, tym wzbudza większe zainteresowanie). Ma on jednak bardzo negatywne skutki. Jeżeli w mediach pokazywane są nietypowe metody na odebranie sobie życia zawsze istnieje zagrożenie, że w pewnym momencie staną się one typowe. Niestety im więcej szczegółów przestawionych podczas reportażu np. kim była ta osoba, jak się czuła, jaka była jej sytuacja rodzinna, gdzie i w jaki sposób odebrała sobie życie, tym bardziej może on spowodować opisywany efekt Wertera. Dlatego tak ważne jest, aby raczej nie podawać w mediach tak szczegółowych informacji, a już na pewno nie umieszczać ich na pierwszych stronach gazet jako sensację i w celu zwrócenia uwagi.

Kilka lat temu, gdy przeglądałam Internet trafiłam na opis lasu Aokigahara w Japonii. Niestety zamiast słynąć z pięknych gęstych drzew i wyjątkowo ukształtowanego podłoża jest nazywany lasem samobójców. Okazało się, że po roku 1960 zanotowano masowy wzrost samobójstw w tym miejscu. Jest to data ukazania się dwóch książek autorstwa Seichō Matsumoto: „Nami no Tou” oraz „Kuroi Jukai”, jak można się domyślić obie opowiadają historię bohaterów, którzy popełnili samobójstwo właśnie w tym lesie. Dodatkowo w latach ‘90 ukazał się „Kompletny podręcznik samobójstwa”, który został napisany przez Wataru Tsurumi. Autor opisuje w nim różne metody na popełnienie samobójstwa a idealnym miejscem do tych czynów jest według niego…las Aokigahara. Przerażający jest fakt, że w tym miejscu rocznie odbiera sobie życie tyle osób, że media przestały udostępniać statystyki, aby nie spowodować jeszcze większej lawiny samobójstw. Zorganizowano także specjalne grupy wolontariuszy, którzy codziennie przeszukują las w celu odnalezienia ciał. Wędrując po lesie można zauważyć masę wstążek przywiązanych do drzew, w ten sposób osoby niezdecydowane rozpinają je, aby ewentualnie trafić z powrotem do wyjścia. Dookoła lasu można spotkać czarne tablice, na których znajdują się napisy zachęcające do kontaktu ze specjalistami w razie przeżywania problemów psychicznych. Najgorsze jest to, że z jednej strony podejmowane są działania mające na celu wspomaganie zdrowia psychicznego (tablice przy lesie, zaniechanie podawania danych statystycznych odnośnie samobójstw w tym miejscu), a z drugiej niektórzy ludzie próbują wykorzystać „mroczny klimat” lasu i tak naprawdę powodują, że efekt Wertera przybiera na sile. Chodzi mi chociażby o film ,,Las samobójców”, który powstał w 2016 roku. Rozumiem, że to fajne, gdy akcja filmu dzieje się w realnym świecie, ale zarabianie na krzywdzie ludzkiej nie wydaje mi się być dobrym pomysłem.

Tematyka samobójstw zawsze wzbudzała we mnie zainteresowanie. Tak wiem, nie brzmi to za dobrze, jednak przeraża mnie, że Polska jest krajem, który jest w czołówce państw europejskich, jeśli chodzi o liczbę popełnianych samobójstw! To tylko uświadamia mi, jak ważne jest podkreślanie, że pomoc psychiatry/psychologa/ psychoterapeuty nie jest powodem do wstydu, tylko dowodem na odwagę. Mam wrażenie, że sporo osób wciąż odbiera problemy psychiczne jako synonim słabości, a tak naprawdę każdy z nas może znaleźć się w takiej sytuacji. Nie bójmy się też reagować, gdy widzimy, że bliska nam osoba przejawia myśli samobójcze. Jeżeli obawiacie się, że jej życie może być zagrożone – dzwońcie po karetkę. Takie sytuacje zazwyczaj bywają trudne, jednak warto pomyśleć w ten sposób: czy ważniejsze jest to, że ta osoba będzie na nas zła czy to, że ocalimy jej życie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Szczerze Mówiąc , Blogger