O tym, że osoby ze zdiagnozowaną chorobą psychiczną są stygmatyzowane wiemy nie od dziś. W poprzednich wpisach pisałam, że wciąż spora część ludzi nie posiada wiedzy na temat zaburzeń psychicznych czy też niepełnosprawności intelektualnej. Przy ocenie takich osób nierzadko kierują się stereotypami czy też obrazem przedstawianym przez media. Rzeczywistość jak zwykle bywa inna. Jako psycholog chciałabym, aby poziom edukacji nt. chorób psychicznych był o wiele wyższy, jednak co można zrobić w momencie, gdy zmienia się to powoli, a pacjent wymaga wsparcia teraz?
Spora część moich pacjentów charakteryzuje się niskim poczuciem własnej wartości, a jedną z podstawowych przyczyn tego zjawiska jest negatywna opinia innych ludzi wobec osób chorych psychicznie. Można by pomyśleć ''po co się tym przejmujesz, to tylko głupia opinia''. Niestety to tak nie działa. Mogę śmiało zaryzykować stwierdzeniem, że osoby doświadczające chorób psychicznych, czy też z niepełnosprawnością intelektualną są traktowane w kategoriach mniejszości społecznych. Są to warunki, które w dużej mierze nie sprzyjają zdrowiu psychicznemu. Pytanie brzmi co zrobić, gdy nie jesteśmy w stanie szybko i skutecznie zmienić podejścia innych?
W ostatnim czasie bardzo doceniam z pozoru błahe rzeczy, które jednak okazuje się, że mają niezwykłą moc terapeutyczną. Nie będę w tym wpisie wspominać o psychoterapii, poradnictwie psychologicznym, przepracowaniu emocji i trudnych sytuacji. Oczywiście są to bardzo skuteczne formy pomocy i z ręką na sercu mogę je polecić, gdyż pozwalają na zwiększenie wglądu w siebie, jednak w ostatnim czasie w mojej pracy sprawdza się jeszcze jeden sposób. Czasami ciężko jest nam ubrać w słowa to, co aktualnie przeżywamy, być może dręczy nas poczucie winy, wstydu, jednak jesteśmy w stanie przekazać swoje uczucia w inny, niewerbalny sposób. Mam wrażenie, że z biegiem czasu nowe wymagania, dorosłość zabijają w nas radość i nagle znane nam sposoby na wyładowanie emocji są postrzegane jako nieadekwatne czy też dziecinne. Dość często wycofujemy się z pewnych aktywności tylko dlatego, że w głowie wybrzmiewa nam głośne: a co ludzie powiedzą? Jeden z moich pacjentów stwierdził, że nie będzie rysował, bo to dla dzieci. Po paru tygodniach nieśmiało zaczął stawiać pierwsze kreski, a wkrótce potem przesiadywał w pracowni plastycznej całe dnie. Dodatkowo okazało się, że ma talent do szkicowania i naprawdę sprawia mu to radość. Inna osoba stwierdziła, że nie powinna grać w planszówki, bo kojarzy jej się to z głupią zabawą. Podobnie jak w przypadku, który opisałam wcześniej szybko zmieniła zdanie i dodatkowo znalazła nowy sposób na odreagowanie złości. Znam również wspaniałego poetę, który swe wiersze chował do szuflady i dopiero niedawno pokazał mi swoje dzieła. Znalazł sposób na wyrażanie swoich emocji, ponieważ nie jest mu łatwo mówić o tym wprost. Czasami, organizujemy z uczestnikami wspólne spacery, gry z piłką, robimy poranną gimnastykę, śpiewamy i może to wszystko wydawać się infantylne, jednak, gdy już zrzuci się z siebie te wszystkie myśli w stylu ''nie wypada mi się tak zachowywać'', okazuje się, że dają nam one radość. Nie trzeba daleko sięgać pamięcią, żeby zauważyć, że przestaliśmy robić pewne rzeczy tylko dlatego, że staliśmy się starsi no i przecież w tym wieku to już tylko zostały nam poważne rozmowy o polityce i stonowane ubrania. Na pewno znacie to uczucie, gdy kupujecie jakiemuś dzieciakowi w rodzinie najlepszą wersję klocków lego, by później bez wyrzutów sumienia spędzić przy nich najbliższe pięć godzin. To normalne, że każdy z nas czasami potrzebuje jakiejś neutralnej czynności, która po prostu sprawi, że odetchniemy od problemów chociaż na chwilę.
Zastanówcie się, co robiliście w dzieciństwie, gdy byliście źli albo było Wam smutno, a później zapomnijcie o tym, że jesteście już dorośli. To samo powiedziałam moim pacjentom i okazało się, że przypomnieli sobie o przeróżnych sposobach na rozładowanie trudnych emocji, których nie wykorzystywali przez lata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz