07 lipca

Syndrom sztokholmski – paradoksalna więź ze sprawcą przemocy

 


Wyobraźcie sobie sytuację, że jesteście w banku i akurat wypłacacie pieniądze. Nagle do budynku wpada kilku zamaskowanych i uzbrojonych mężczyzn. Szybko orientujecie się, że aktualnie jesteście w roli zakładników. Sprawcy grożą Wam śmiercią, jeśli nie spełnicie ich warunków, wiążą Wam ręce i zasłaniają okna, tak, aby nikt nie widział, co takiego dzieje się wewnątrz. Jesteście sparaliżowani ze strachu, jeden z zakładników próbuje coś powiedzieć, jednak zostaje przez to silnie pobity przez zamaskowanego mężczyznę. Jak myślicie, co byście czuli w takiej sytuacji względem przestępców? Złość, strach, nienawiść, pogardę? A co, gdybym Wam powiedziała, że niektórzy mogą odczuwać wdzięczność czy podziw? Wydaje się to nierealne, jednak ofiary przemocy mogą doświadczać takiego stanu.

Mowa o syndromie sztokholmskim. Jest to stan psychiczny, charakteryzujący się wytworzeniem specyficznej więzi między sprawcą przemocy a ofiarą. W tego typu relacji, ofiara czuje się uzależniona od drugiej strony. Syndrom ten zazwyczaj pojawia się, gdy życie danej osoby jest zagrożone. Charakterystyczne dla tego stanu jest występowanie pozytywnych uczuć względem sprawcy przemocy, a nawet stawanie w jego obronie, pomimo okrutnego traktowania. Jeżeli zastanawiacie się skąd wzięła się nazwa tego zjawiska – służę pomocą. W sierpniu 1973 roku w Sztokholmie doszło do napadu na bank. Sprawa bardzo szybko zyskała rozgłos na całym świecie, ponieważ pomijając już sam fakt napadu, zaskakujące okazało się zachowanie zakładników, którzy bronili swoich oprawców! Podczas wywiadów z dziennikarzami okazywali oni swoją sympatię wobec przestępców. Doszło do tego, że zorganizowali nawet zbiórkę pieniędzy na opłacenie dla nich adwokata. Co więcej jedna z kobiet zakochała się w swoim porywaczu. Można by pomyśleć, że stało się tak, ponieważ oprawcy zachowywali się przyjaźnie wobec zakładników – nic bardziej mylnego. Osoby przetrzymywane w banku, musiały zmagać się z bardzo niekorzystnymi warunkami sanitarnymi, grożono im śmiercią, stosowano przemoc psychiczną i fizyczną. Dlaczego więc zakładnicy byli przychylnie nastawione do przestępców, a to policjantów traktowali jak wrogów? Jak to jest możliwe, żeby odczuwać sympatię do osób, które grożą śmiercią? Niektórzy podkreślali, że pomimo tego, iż porywacze mieli okazję ich zabić, to oszczędzili ich życie, więc są za to wdzięczni. Gdybyśmy chcieli wytłumaczyć mechanizmy tego stanu psychicznego, warto odwołać się do nurtu psychoanalitycznego. Sytuację ofiary można odnieść do sytuacji, w jakiej znajduje się dziecko – jest ono ubezwłasnowolnione i całkowicie zależne od opiekuna, jeśli chodzi o zaspokajanie podstawowych potrzeb. Jeżeli dana osoba jest ofiarą, z jednej strony czuje ogromną złość i lęk przed oprawcą, a z drugiej zauważa, że ta osoba ma ogromny wpływ na jej aktualne życie – może zapewnić pokarm, pozwolić na skorzystanie z toalety itp. Organizm nie jest w stanie znosić jednocześnie tak skrajnych odczuć, aż w końcu jednym z mechanizmów obronnych, które uaktywniają się w takiej sytuacji jest zamiana postrzegania sprawcy przemocy. Nieświadomie zakładnik może odbierać porywacza podobnie jak dziecko odbiera matkę i stara się być wobec niej grzeczne. Dodatkowo ‘’trzymanie się’’ z porywaczem daje niezwykle potrzebne w tak kryzysowej sytuacji poczucie bezpieczeństwa. Kolejną próbą wyjaśnienia zjawiska jest wskazanie na fakt ekstremalnego pobudzenia, które może być mylnie interpretowane przez mózg, jako pożądanie. Może wydawać się to niemożliwe, ale jesteśmy tylko ludźmi i wiele sytuacji odbieramy już w sposób automatyczny. Zwróćcie uwagę, że np. jednym z objawów stresu jest ściskanie się żołądka. W jakiej sytuacji jeszcze dzieje się coś takiego? Na przykład wtedy, gdy jesteśmy głodni – dlatego część osób zajada stres. Ich mózg błędnie interpretuje objaw płynący z ciała. Tak samo może być w przypadku syndromu sztokholmskiego. Pożądanie oraz ekstremalnie przerażająca sytuacja mają wspólny czynnik – pobudzenie organizmu. Włączając do tego kilka innych silnych emocji, łatwo o niepoprawne zinterpretowanie sytuacji. Część osób, które były zakładnikami skupiały swoją uwagę na tym, co czyni agresor, a co mógłby zrobić, ale jednak tego nie robi. Interpretowały to jako przejaw troski. Ten mechanizm jest bardzo ciężko zrozumieć, ale gdy wcielimy się w ofiarę można zauważyć więcej. Podsumowując fakty ‘’Jeżeli będę robić to, co mi każe, wszystko będzie dobrze. Zagrożeniem jest policja, jeśli sprzeciwi się sprawcy – zginę’’. Jeżeli przyjmiemy ten tok myślenia odrobinę łatwiej jest zrozumieć syndrom.

Wymieniłam tylko parę powodów wyjaśniających syndrom sztokholmski. Są również inne tłumaczenia występowania tego zjawiska. Niektórzy podkreślają, że dużą rolę odgrywa tutaj norma wzajemności, która nakazuje nam być wdzięcznym nie tylko wtedy, gdy coś otrzymujemy, ale również, gdy ktoś nam czegoś nie odbiera (w tym wypadku chodzi o życie). Innym wyjaśnieniem może być wskazanie na fakt, że wspólny los, miejsce, czas zbliżają dane osoby. Tworzy się pewna społeczność – my wewnątrz budynku, oni na zewnątrz. Mimo wszelkich starań wyjaśnienia tego stanu psychicznego, nadal jest on przedmiotem badań. Temat ten wciąż budzi silne emocje i pozostawia niedosyt. Jest to bardzo ciekawe zjawisko dlatego też coraz częściej jego temat zostaje poruszony w filmach czy książkach. Jeżeli oglądaliście ‘’Dom z papieru’’ to na pewno przypominacie sobie wątek, w którym Monica (zakładniczka) zakochuje się w Denverze, który jest jednym z porywaczy. Podsumowując syndrom sztokholmski jest niesamowicie skomplikowanym zjawiskiem, pojawiającym się jedynie w określonych warunkach. Niestety jest on ciężki do zbadania, jednak na pewno warty uwagi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Szczerze Mówiąc , Blogger