25 grudnia

Taneczna plaga i miauczące zakonnice, czyli o zbiorowej histerii

The Dance of Death (1493) by Michael Wolgemut
W ostatnim odcinku tego roku poruszam arcyciekawy temat mogący dla niektórych być definicją szaleństwa. Chodzi mi oczywiście o zbiorową histerię. Dlaczego czasem ludzie zarażają się zaskakującymi objawami i zachowują w nieracjonalny sposób? Czy zbiorowe histerie istnieją również w XXI wieku? Na te i wiele innych pytań znajdziecie odpowiedź w podkaście.



Transkrypcja:

Witam Was już niemalże poświątecznie, w każdym razie kiedy pierwsze osoby będą słuchały tego odcinka, my już będziemy w drodze do Wrocławia, a mamy przez sobą kilka godzin drogi, także trzymajcie kciuki za cierpliwość Sejdża i naszą. Do dzisiejszego tematu zainspirował mnie jeden z odcinków Szpitala New Amsterdam, w którym pacjenci oddziału psychiatrycznego doznali objawów wskazujących na zatrucie gazem. W ostatecznym rozrachunku okazało się, że objawy mają podłoże psychogenne i pacjenci zostali dotknięci zbiorową histerią.

Zbiorową histerią nazywamy moment, kiedy grupa osób zaczyna zachowywać się w sposób, który kolokwialnie możemy nazwać dziwnym lub kiedy u pewnej grupy pojawiają się urojenia lub nawet omamy. I to jest taka histeria można by powiedzieć bardziej psychologiczna lub socjologiczna, natomiast drugą odmianą jest sytuacja, w której grupa ludzi zaczyna mieć objawy fizyczne, które mogłyby wskazywać na występowanie jakiejś choroby lub np. zatrucia, ale nie było żadnego czynnika, który mógłby taką chorobę wywołać. I brzmi to wszystko nieco zaplątanie i pewnie trochę zbyt naukowo jak na nasze potrzeby, ale chciałam Wam opowiedzieć o kilku przypadkach, kiedy podobne wydarzenia miały miejsce i zostały udokumentowane.

No i co by nie mówić, to cały ten pomysł ze zbiorową histerią brzmi dosyć magicznie i jak pierwszy raz spotkałam się z tą nazwą, a było to jakoś na początku studiów, to uznałam, że takie rzeczy na pewno się dzieją, ale raczej miało to miejsce w bardzo odległych czasach, kiedy ludzie wierzyli w różne zabobony, czarownice itp. Jednak w trakcie pisania tego podkastu okazało się, że takie masowe histerie zdarzały się również w mniej odległych czasach, tylko już mniej dotyczyły wątków religijnych, a bardziej skupiały się na czynnikach biologicznych, np. możliwości zatrucia czymś, tak jak miało to miejsce w szpitalu new Amsterdam. Będę jednak starała się w miarę trzymać chronologii, więc zaczniemy od bardzo dawnych i bardzo creepy wydarzeń. Jako pierwsze rzuciły mi się w oczy zapiski związane z zachowaniem zakonnic. Te dwa, o których powiem miały miejsce w XV wieku. W pierwszym przypadku zakonnica zaczęła bez żadnego strzeżenia i konkretnego powodu gryźć swoje towarzyszki, co dosyć szybko miało rozprzestrzenić się na inne klasztory w Niemczech, natomiast w drugim przypadku jedna z sióstr… miauczała nieustannie, aż zaraziła tym swoje współmieszkanki i trwało to dłuższy czas, zupełnie nic nie pomagało, aż wreszcie ktoś wpadł na świetny pomysł, że kobiety wystarczy ubiczować i rzeczywiście pomogło. Jeżeli chodzi o koty, to w tamtych czasach we Francji, bo właśnie tam się to działo, wierzono że koty mogą być pośrednikami szatana w opętaniu człowieka, także w jednym i w drugim przypadku stwierdzono, że zakonnice są opętane. Jak to się stało, że właśnie zakonnice okazało się podatne na zbiorową histerię? W dużej mierze zależało to od ich trybu życia. Wtedy zakonnice miały naprawdę ciężko. Teraz też, ale w porównaniu ich styl życia wypada naprawdę ok. Młode dziewczyny często były oddawane przez rodziny do zakonów bez brania pod uwagę ich decyzji. W ogóle jakiś czas temu zwiedzaliśmy kościół św. Maurycego w Mediolanie i cudowna pani przewodniczka wolontariuszka opowiadała nam o siostrach zakonnych, które tam służyły. Była oddzielna część kościoła dla wiernych i tam znajdował się ołtarz, a zakonnice były za ścianą i służyły do mszy podając księdzu różne niezbędne rzeczy przez malutki otwór. Po modlitwie szły do zakonu i nie mogły mieć kontaktu z nikim z zewnątrz. Poza tym bycie zakonnicą zakłada deprywację wielu różnych potrzeb tak z ludzkiego punktu widzenia, ciągłe myślenie o grzechu i czystości, życie w poczuciu winy… Właśnie z tych czynników może wynikać zwiększona podatność na zbiorową histerię. Niemniej jednak musicie mi przyznać, że wizja kilkunastu zakonnic miauczących codziennie przez kilka godzin wydaje się być i przerażająca, i nieco zabawna. Znaczy dla mnie, nie wiem czy dla kogoś z bardziej typowym poczuciem humoru też.

Innym rodzajem grupowej histerii były wybuchy tanecznej manii. Usłyszałam o tym dawno, przypadkiem i moją reakcją było „co kurwa?”. No ale rzeczywiście się to działo. Wyglądało to mniej więcej tak, że grupy ludzi, często nawet dziesiątki, zaczynały szaleńczo i bez tchu tańczyć na ulicach, co prowadziło albo do wyczerpania, albo nawet do śmierci uczestników. Zwykle kończyło się na tańcu, ale podobno można było również dostrzec ludzi zachowujących się jak zwierzęta, rozbierających się do naga lub uprawiających seks. Jedna z najlepiej opisanych epidemii tańca miała miejsce w 1518 roku w Strasburgu. Wszystko rozpoczęło się w lipcu od jednej tańczącej kobiety o imieniu Troffea, Po kilku dniach razem z nią tańczyło już ponad 30 osób, a po miesiącu na ulicach miasta znalazło się około 400. Podawane są dwie możliwe przyczyny wystąpienia tej plagi. Pierwsza z nich jest biologiczna i za występujące objawy obwinia sporysz. Tak, też pierwsze słyszę o sporyszu, więc już spieszę z wyjaśnieniem, że jest to forma przetrwalnikowa buławinki czerwonej, czyli takiego grzyba, który atakuje różne zboża. No i ten sporysz ma w sobie sporo związku, który wykazuje podobieństwo do LSD i może powodować objawy psychotyczne. A drugim wyjaśnieniem jest właśnie to, które nas interesuje najbardziej, czyli że była to „czysta” zbiorowa histeria i wynikała ona z tego, że mieszkańcy tamtego obszaru cierpieli głód i biedę, a do tego byli przesądni. Ale te wyjaśnienia, o których właśnie opowiedziałam pochodzą z bliższych nam czasów. Co w takim razie sądzili ówcześni lekarze? Że zachowanie tańczących ludzi wynika z gorącej krwi i trzeba pozwolić im się wytańczyć. Co z tym zrobiono? Zbudowano drewnianą scenę i udostępniono rynek zbóż pod miejsce do tańca, a w dodatku zatrudniono muzyków, którzy mieli muzyką podtrzymywać tańce.

Innym fascynującym przypadkiem masowej histerii był proces czarownic w Salem. Pozwolę sobie opowiedzieć Wam o nim tylko pokrótce, ponieważ temat tak bardzo mnie zainteresował, że pobrałam sobie już ebooka dotyczącego tylko tych wydarzeń, więc na pewno będę nagrywała oddzielny odcinek, przy czym proszę o uzbrojenie się w cierpliwość, ponieważ książka ma ponad pół tysiąca stron, a ja mam w zanadrzu jeszcze inne tematy na odcinki, także chwilkę sobie odsapniecie. Może zacznę od tego, że Salem znajduje się w stanach zjednoczonych, bo szczerze mówiąc, zanim zaczęłam risercz to i owszem, o procesie w Salem słyszałam, ale nigdy nie interesowało mnie to głębiej. Ogólnie w tamtych czasach, a proces odbył się w 1692 roku amerykańskie sądy miały dosyć liberalne podejście co do oskarżeń o czary, w niektórych przypadkach oskarżony zostawał uniewinniony i nawet otrzymywał odszkodowanie za zniesławienie. No ale jak widać nie wszędzie tak było. Czym w takim razie różniło się Salem od obszarów, w których latanie na miotle nie było uznawane za przestępstwo? Otórz mieszkańcy tych okolic byli mocno wierzący, praktycznie w każdym domu znajdowała się biblia i święte obrazy, jednak nie przeszkadzało im to wierzyć w przesądy i czarną magię. Dodatkowo żyli w dużym lęku – niedaleko mieszkali Francuzi, którzy niekoniecznie byli pozytywnie do nich nastawieni, a w dodatku jeszcze Indianie. Mieszkańcy sami napędzali się strasznymi historiami o tajemniczych zaginięciach. Do tego doszedł jeszcze nieurodzaj i epidemia ospy. Trudno o wyobrażenie sobie lepszego podłoża pod zbiorową histerię. Zaczęło się od dwóch dziewcząt, ku których pojawiły się napady drgawek. Szybko ustalono diagnozę – został na nie rzucony zły czar. Sprawa potoczyła się bardzo szybko, kolejne młode dziewczyny ujawniały objawy objęcia urokiem i wskazywały osoby, które miały czary uprawiać. W efekcie między 10 czerwca a 19 października powieszono 19 osób, kilka osób zmarło w więzieniu, a jedna w trakcie tortur.

Na anglojęzycznej Wikipedii możemy zobaczyć, że na liście masowych histerii znajduje się cud słońca z 1917 roku, który miał mieć miejsce przy okazji objawień fatimskich. Ja jestem sceptycznie nastawiona do wszelkich cudów i uważam, że wszystko da się wyjaśnić nauką, ale jednocześnie jestem daleka nazywania każdego wydarzenia religijnego masową histerią. Akurat tutaj to z tego co piszą w Internecie setki ludzi widziały wirujące słońce, które miało rozświetlać krajobraz kolorowymi światłami. No i ok, tylko do zbiorowej histerii trochę brakuje mi tutaj histerii, bo w zasadzie na tym się skończyło, nie widziałam, aby ktoś opisywał w tym przypadku wyjątkowe zachowanie światków zdarzenia lub powtarzające się objawy somatyczne. Także chciałabym abyście w każdej sytuacji zachowywali sceptycyzm i nie uznawali każdego „buzię widzę w tym tęczu” za zbiorową histerię.

W 1962 w jednym z amerykańskich zakładów tekstylnych wybucha pewna choroba, której objawy obejmowały poczucie osłabienia, wymioty, nudności i zawroty głowy. Pracownicy twierdzili, że są to objawy, które powstały po ugryzieniu przez bliżej nieznanego insekta, który musiał upatrzeć sobie fabrykę na swoje mieszkanie. Aż 62 pracowników cierpiało na podobne objawy, a kilku było nawet hospitalizowanych. Po badaniach lekarze uznali, że był to przypadek masowej histerii, ponieważ nie wszyscy pracownicy mający objawy byli w stanie wskazać ślad po ugryzieniu, osób chorych znacznie przybyło po tym, jak sprawą zainteresowały się media, a miejsce pracy zawierało mnóstwo stresorów, fabryka była niedawno otwarta, przeludniona i słabo zarządzana.

W 1999 roku kilkoro dzieciaków w jednej z belgijskich szkół poczuło się słabo po wypiciu coca coli. Pojawiły się u nich bóle głowy, dreszcze i zawroty głowy. W ciągu tygodnia podobne objawy wykazały setki osób w Belgii i krajach sąsiednich. W Europie zdjęto z półek 30 milionów puszek coca coli, a do tego doliczyć trzeba również straty związane z negatywnym marketingiem. Po dokładnym przebadaniu napoju okazało się, że nie mógł on być przyczyną tego typu objawów i całą sytuację zaliczono jako kolejną masową histerię.

W 2006 roku wśród portugalskich nastolatków zaczęła szerzyć się tajemnicza choroba, która objawiała się wysypką, trudnościami z oddychaniem oraz zawrotami głowy. Kilka szkół zostało tymczasowo zamkniętych. Po niedługim czasie okazało się, że za występowanie choroby odpowiedzialny jest serial o tytule „truskawki z cukrem”, który był w tamtych czasach popularny wśród młodzieży, a w ostatnim odcinku szerzył się w nim śmiercionośny wirus.

Jak to się dzieje, że niektórzy są bardziej podatni na masową histerię? Przejrzałam trochę anglojęzycznych artykułów, bo niestety w polskiej literaturze zbyt wiele się na temat zbiorowej histerii nie mówi i jak to zwykle bywa znalazłam czynniki środowiskowe i wewnętrzne. Jak już pewnie zauważyliście po tych kilku przykładach, które przed chwilą opowiedziałam, społeczność, w której człowiek przebywa ma na to spory wpływ, to w co taka społeczność wierzy, jakie wartości wyznaje, czy jest ona zamknięta, czy otwarta. No i tak jak czasy się nam zmieniają, tak ewoluuje nam to, w co ludzie wierzą, także dawniej było więcej religijnych i przesądnych czynników wyzwalających zbiorową histerię, a teraz mamy raczej biologiczne i polityczne. Co do czynników wewnętrznych, literatura podaje młody wiek, wyższy poziom neurotyzmu i doświadczenie traumy w przeszłości, ale wyniki nie są spójne, więc nie bierzcie ich jako fakt ostateczny, tylko raczej jako tendencję.

No dobra, przebrnęliśmy. Tak samo jak przebrnęliśmy przez święta i już prawie prawie przez 2021 rok. To już ostatni odcinek podkastu w tym roku, dziękuję wam, że ze mną byliście, to dla mnie super nowe doświadczenie. Słyszymy się w 2022! Trzymajcie się, pa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Szczerze Mówiąc , Blogger