23 lutego

Dlaczego ulegamy autorytetom?


Na początku życia naszymi autorytetami są rodzice, dziadkowie, następnie nauczyciele, lekarze. Z biegiem czasu policjanci, strażacy, wykładowcy czy też dyrektorzy stają się dla nas pewnego rodzaju ekspertami w swoich dziedzinach, a my staramy się respektować ich polecenia. Ciekawym zjawiskiem jest jednak „ślepe” uleganie autorytetom, nawet jeżeli ich polecenia są kontrowersyjne. Można by się zastanowić, dlaczego na przykład ludzie wyznający faszyzm czy komunizm wiernie wykonywali rozkazy swoich autorytetów, nawet jeżeli chodziło o zamordowanie tysięcy ludzi?

Jednym z powodów wskazujących na to, dlaczego ulegamy autorytetom jest fakt, że dzięki temu odpowiedzialność za powierzone działania zrzuca się na zleceniodawcę. Adolf Eichmann skazany za mordowanie i znęcanie się nad Żydami twierdził, że wykonywał jedynie rozkazy przełożonego! Mężczyzna nie miał żadnych wyrzutów sumienia. Już wcześniej zastanawiano się, jak to jest, że siła naszych autorytetów może być aż tak znacząca. Przytoczę Wam znany w świecie psychologii eksperyment odnoszący się właśnie do tego zjawiska. A mowa o eksperymencie Milgrama – amerykańskiego psychologa. Wpadł on na pomysł, aby zaaranżować sytuację, w której badani będą odgrywać rolę nauczyciela starającego się nauczyć drugą osobę par słów np. widelec – ulica. Miał on za zadanie odpytywać swojego ucznia, który na podane słowo miał wypowiadać jego parę. W przypadku, gdy uczeń nie odpowiedział poprawnie obowiązkiem nauczyciela było ukaranie go przez elektrowstrząsy. Służyła temu specjalna maszyna z trzydziestoma przyciskami z napisami od ,,nieznaczny szok” do ,,niebezpieczeństwo, ciężki szok”. W badaniu oprócz nauczyciela i ucznia brał również udział pilnujący nauczyciela badacz ubrany w biały fartuch (miało to na celu zwiększenie wiarygodności i autorytetu tej osoby). Badacz ten wydawał polecenia nauczycielowi, aby po błędzie ucznia karał go od najsłabszego wstrząsu do coraz silniejszego z każdą kolejną pomyłką. Gdy nauczyciel wahał się, dostawał od badacza komunikat, że jest to konieczne działanie i musi je wykonać. W rzeczywistości maszyna nie dostarczała żadnych wstrząsów, jednak osoba odgrywająca ucznia zachowywała się tak, jakby czuła ból podczas wciskania przycisków przez nauczyciela – gdy otrzymywała coraz mocniejsze wstrząsy krzyczała i prosiła, aby nauczyciel nie wymierzał ponownie kary, po zadaniu najmocniejszych wstrząsów nastawała cisza. Wyniki tego eksperymentu okazały się przerażające! Aż 65% badanych było całkowicie posłusznych wobec autorytetu. Co ciekawe niektórzy na początku badania byli pewni siebie i nie stresowali się zadaniem, jednak w miarę trwania eksperymentu płakali oraz trzęśli się z nerwów, ale mimo tego wciąż wykonywali polecenia badacza! Przytoczony eksperyment pozostawia wiele do myślenia. Czy był etyczny? Myślę, że każdy z nas zdążył wyrobić sobie na ten temat zdanie. Jednak dostarcza nam on ciekawych wniosków. Można powiedzieć, że część osób zaczęła się wahać w momencie, gdy widziała, że uczeń coraz bardziej cierpi z powodu wstrząsów, nie było to do końca skuteczne wyhamowanie ich reakcji, ale na pewno było im wtedy trudniej akceptować polecenia badacza. Okazuje się, że naszą uległość nasila ważność autorytetu, jego nadzór nad tym, co robimy oraz brak oznak cierpienia ofiary. Nasuwa się pytanie, co w takim razie powoduje, że trudniej jest nam ulec? Na przykład to, że inni ludzie w tej samej sytuacji nie ulegli albo to, że nie jesteśmy w stanie wyrzec się odpowiedzialności za los drugiej osoby.

Opisany eksperyment pokazuje w skrajnym przypadku do czego zdolny jest człowiek. Wydaje się, że to nierealne, jednak tak naprawdę wystarczy zastanowić się nad tym, jak my sami postrzegamy nasze autorytety. Wyobraź sobie sytuację, gdy podchodzi do Ciebie człowiek ubrany w podarte spodnie, nieogolony i w dodatku wyciąga brudne dłonie prosząc o złotówkę oraz mężczyznę, który wygląda na schludnego a w między czasie opowiada Ci, że totalnie zapomniał wziąć ze sobą drobne na autobus.Któremu z nich byłbyś skłonny dać pieniądze? Większość z nas wybrałaby drugą opcję, ponieważ ubiór jest jednym z czynników, który odpowiada za wyrobienie sobie pierwszego wrażenia o drugiej osobie. W dzisiejszym świecie jest sporo sytuacji, które pokazują nam jak łatwo jest nabrać się na postrzeganie kogoś jako autorytetu. Oprócz wyżej wymienionego stroju, który pełni bardzo ważną funkcję w procesie postrzegania jest jeszcze druga strona – tytuł. Odwołam się tutaj do psychoterapii. Niestety aktualnie w prawie mamy ogromną lukę, która nie reguluje poprawnie zawodu psychoterapeuty. Znajdą się osoby, które posługują się tym tytułem kończąc jedynie roczny kurs psychoterapii (dobry psychoterapeuta powinien najlepiej ukończyć 5 lat studiów psychologicznych lub być lekarzem oraz 4 lata szkoły terapeutycznej w wybranym nurcie, a także stale poddawać swoją pracę superwizji). Część osób szukających pomocy może w tym przypadku ucierpieć z uwagi na brak odpowiednich kwalifikacji takiej osoby, jednak widząc tytuł psychoterapeuta przy nazwisku tego człowieka nabiorą przekonania, że jest to osoba znająca się na swojej dziedzinie wiedzy. Kolejnym przykładem tego zjawiska są liczne oszustwa, gdzie sprawcy wcielają się w rolę osób wzbudzających szacunek publiczny, a więc takich, które są dla społeczeństwa autorytetami. Mam wrażenie, że słysząc o takich historiach myślimy w stylu „Mnie to nie dotyczy.”, „Ja na pewno zachowałbym się inaczej”, ale z drugiej strony, kiedy już znajdujemy się w takich sytuacjach zdarza się, że ulegamy. Co ciekawe, robimy to nawet wtedy, gdy czujemy, że nasze granice są zacierane czy też nie jest to zgodne z systemem wartości, jaki wyznajemy. Posłuszeństwo wobec autorytetu jest bardzo silnym mechanizmem, którego możemy nie być świadomi. Na pewno częściowo może to wynikać z naszego niskiego stopnia asertywności, jednak sam fakt, w jaki sposób postrzegamy osoby, które uznajemy za autorytet ma bardzo duże znaczenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Szczerze Mówiąc , Blogger